Wierność i tożsamość to dwa mocne i ważne słowa w życiu każdego z nas. Każde z tych słów może funkcjonować niezależnie, ale gdy występują razem - dopełniają się. Wierność to sposób na zachowanie swojej tożsamości. Zachowanie tego kim jestem i do czego zostałem powołany, pomimo wielu zmieniających się sytuacji zewnętrznych, a czasami i rozterek wewnętrznych. Każdy z nas długo dorasta do bycia sobą. w swoisty sposób stawiając czoło rzeczywistości. Przeżywamy to co dzieje się obecnie, ale i wracamy do przeszłości. Do tego co działo się z nami lub innymi osobami. Tracimy często siły na wewnętrzny gniew, na niegodzenie się na wiele sytuacji. Trudno jest nam w chwilach, kiedy coś dzieje się niezgodnie z naszą intencją, wolą, naszym punktem widzenia. Swoistą ucieczką jest cofanie się w przeszłość lub projektowanie przyszłości. Tak trudno jest w takich sytuacjach żyć chwilą obecną, rzeczywistością, niezależnie od tego jaka ona jest, zachowując w tym poszanowanie samego siebie.
Historia, która mogłaby być historią wielu z nas. "Był sobie chłopiec, który w szkole stale sobie powtarzał: "Ach! Kiedy skończę szkołę i pójdę do pracy, będę szczęśliwy". Skończył szkołę, podjął pracę i ciągle powtarzał: "Ach! Kiedy się ożenię, to będzie szczęście". Ożenił się i po kilku miesiącach stwierdza, iż życie jest monotonne, więc mówi do siebie: "Ach! Jak to będzie dobrze, kiedy będziemy mieli dzieci". Pojawiły się dzieci, są urocze, ale często płaczą o drugiej w nocy i wtedy młody człowiek wzdycha: "Niechże jak najszybciej urosną!". Dzieci rosną, już nie płaczą o drugiej w nocy, ale robią tysiące głupstw i prawdziwe problemy dopiero się zaczynają. a on marzy o chwili, kiedy zostanie sam z żoną: "Wtedy będzie wspaniale!". a kiedy wreszcie się zestarzeje, z nostalgią wspomina minione czasy: "Jakże to było wspaniałe!".*
Jak trudno jest nam żyć chwilą obecną. Zauważać i cieszyć się z własnego życia, z daru innej osoby i odczuwania obecności Boga w najdrobniejszych sytuacjach.
Możemy zastanawiać się co to ma wspólnego z tożsamością i wiernością. Każdy z nas, w powyższym opowiadaniu, może znaleźć siebie i etap życia na jakim się aktualnie znajduje. Napotykając trudności, szuka pozytywnych rozwiązań wybiegając w przyszłość, z nadzieją, że będzie lepiej lub cofa się pamięcią do przeżytych dobrych chwil. Wydaje się, że fundamentem tożsamości każdego z nas jest wierność samemu sobie oraz temu, kim i jakim jestem w stosunku do drugiej osoby. Teraźniejszość wymaga stawania w prawdzie, jest ona weryfikatorem naszej tożsamości, naszego powołania.
Pytając o własną tożsamość i wierność możemy dojść do dwóch punktów. Odpowiadając pozytywnie, chwytamy istotę nas samych, czyli fakt, iż jesteśmy i wiemy kim jesteśmy, na co nas stać. z drugiej strony pytając, pobudzamy nasze sumienia, zaczynamy się zastanawiać. Otwieramy oczy a intuicja podpowiada nam, że droga na której jesteśmy wiedzie nas nie do nas a od nas. Dostrzegać zaczniemy, że zamykaliśmy się w sobie a przez to i na innych ludzi. Strach przed zmianą obligował do przekonywania nie tylko siebie ale i innych, że potrafimy osiągnąć swoistą "normalność", podporządkowując siebie zewnętrznym oczekiwaniom. Czyniąc to często wbrew własnej woli. Osiągnęliśmy upragniony sukces, który polegał bardziej na skoncentrowaniu się na świecie zewnętrznym, oczekiwaniach doraźnych niż na tym by wzrastać.
Szukając własnej tożsamości i wierności warto zaglądnąć na strony listu św. Pawła do Efezjan. Pisze on między innymi: "A zatem zachęcam was (...) abyście postępowali w sposób godny powołania, jakim zostaliście wezwani, z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości (...)" Chodzi o to, abyśmy już nie byli dziećmi, którymi miotają fale i porusza każdy powiew nauki, na skutek oszustwa ze strony ludzi i przebiegłości w sprowadzaniu na manowce fałszu. Natomiast żyjąc prawdziwie i w miłości sprawmy, by wszystko rosło ku Temu, który jest Głową - ku Chrystusowi... Dlatego się mówi: Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych a zajaśnieje Chrystus."
* Opowiadanie zaczerpnięto z J. Vanier "źródło łez", Wydawnictwo SALWATOR, Kraków 2002
W miasteczku, w którym ludzie wymieniają uśmiechy -
gdzie nie ma nic niezwykłego,
w pokoiku, o który kasztan się roztrąca,
gdzie żyjesz poza sobą
Mówiąc "Aniele Stróżu" - rozmyślasz co rano,
że święty drepce tam, gdzie fruwa anioł
Nikt twych trudów nie liczy, a jeśli ocenia -
to słusznie, że ci przyjdzie umrzeć z przemęczenia
Złóż swój żal do pamiątek -
i pomódl się ze mną -
o tę świętość -
najprostszą, jak wróbel powszednią
ks. Jan Twardowski
Utwory zebrane - tom 4 Wydawnictwo
"M", Kraków 2002